- Nie mam pojęcia gdzie on jest!- Wykrzyczała wściekła Cassandra przeszukując poraz setny swój pokój. Jej "towarzysz" stał opierając się o ścianę, paląc kolejnego papierosa.
- Nie można Ci niczego powierzyć. - Rzekł wyraźnie znudzony, przewracając oczami.
- Może byś mi pomógł szukać hmm? To też Twoja wina!- Wysyczała Cassandra podchodząc do mężczyzny, a ten zaśmiał się jej prosto w twarz, wypuszczając przy tym dym z płuc.
- Moją winą jest to, że nie potrafisz pilnować zwykłego małego kamienia?- Śmiał się głośno. Cassandra przeszła między porozrzucanymi ubraniami, myśląc intensywnie.
- Wiem! To Lea, ta mała suka musiała nas przejrzeć. Ona go ma!- Wypaliła, uśmiechając się dumnie Cassandra ze swojej myśli.
Mężczyzna zgasił papierosa na drewnianej podłodzę, wypalajac przy tym niewielką dziurę.
- Tylko nie suka... Poza tym, Lea się już pogubiła. Myślę, że to Andrew. Biedny, głupi, naiwny Andrew.- Zaśmiał się, siadając na łóżku, patrząc na Cassandre uważnie.
- Ale Lea jest z nim... Napewno przekazała mu Swoją wiedzę, a on jej swoją.
- Lea nic mu nie powiedziała, wiem to. Ona sama nie wie po czyjej stronie jest, ale można sprawić, że nieświadomie będzie naszą sojuszniczką.- Uśmiechnął się tajemniczo mężczyzna.
~~~
Andrew nie pojawił się na kolacji, co nie dziwiło Lea'i. Z jednej strony cieszyło ją to, z drugiej zaś nie.
Czuła się... jakoś inaczej. Nie rozumiała tego. Nic nie rozumiała. Czuła się taka bezsilna... Łzy nabiegały jej do oczu, więc szybko dokończyła kolacje i kiedy już miała wychodzić, do jadalni wszedł Will.
- Lea!- Uśmiechnął się szeroko, podchodząc blisko niej. - Tęskniłem za Tobą. - Dodał, cały czas uśmiechając się.
- Ja... Ja właśnie wychodzę, smacznego! -Odparła Lea, próbując wymknąc się szybko.
- Słonko, chyba mnie tu samego nie zostawisz!- Zaśmiał się Will, łapiąc ją delikatnie za nagdarstek.
- Niestety chyba jednak będę musiała. - Rzekła, uśmiechając się lekko.
- A ja, w sumie nie jestem głodny... Więc mogę iść z Tobą?
- Oh... oczywiście.
Jak można było się domyśleć, Will zaprowadził poraz kolejny Lea'e w dość ciekawe miejsce. Tym miejscem był dach zamku.
Niebo ostatnio było wyjątkowo czyste i tak też było tego dnia. Miliony gwiazd błyszczały nad ich głowami. Było tu tak cicho i wyjatkowo pięknie, zważając na piękne widoki. Dach wystawał ponad korony drzew które otaczały zamek.
- Wiesz już o nadchodzącym balu?- Zapytał cicho Will, siedząc zaraz obok niej.
- Tak, oczywiście. Będziesz na nim, prawda?
- Jeżeli ty będziesz, to ja też. - Odparł, cały czas uśmiechając się.
W całej tej jego sympatii było coś fałszywego...
- Obawiam się tylko, że Andrew znowu postrada zmysły.
- Nie martw się... On chyba zaczyna panować nad Sobą...
- Myślisz? Wydaję mi się, w sumie nie tylko mi, że Andrew chce przejąć władzę nad całym światem. Tak samo jak Upadły. Czasami myślę nawet, że Andrew to Upadły.- Powiedział Will, wzdychajac cicho.
- Nie... To nie możliwe. Poznała bym Upadłego. Andrew to Andrew. Twój brat.
- Błagam Cię uważaj na niego. On zawsze będzie zły...