sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 19

- Nie mam pojęcia gdzie on jest!- Wykrzyczała wściekła Cassandra przeszukując poraz setny swój pokój. Jej "towarzysz" stał opierając się o ścianę, paląc kolejnego papierosa.
- Nie można Ci niczego powierzyć. - Rzekł wyraźnie znudzony, przewracając oczami.
- Może byś mi pomógł szukać hmm? To też Twoja wina!- Wysyczała Cassandra podchodząc do mężczyzny, a ten zaśmiał się jej prosto w twarz, wypuszczając przy tym dym z płuc.
- Moją winą jest to, że nie potrafisz pilnować zwykłego małego kamienia?- Śmiał się głośno. Cassandra przeszła między porozrzucanymi ubraniami, myśląc intensywnie.
- Wiem! To Lea, ta mała suka musiała nas przejrzeć. Ona go ma!- Wypaliła, uśmiechając się dumnie Cassandra ze swojej myśli.
Mężczyzna zgasił papierosa na drewnianej podłodzę, wypalajac przy tym niewielką dziurę. 
- Tylko nie suka... Poza tym, Lea się już pogubiła. Myślę, że to Andrew. Biedny, głupi, naiwny Andrew.- Zaśmiał się, siadając na łóżku, patrząc na Cassandre uważnie.
- Ale Lea jest z nim... Napewno przekazała mu Swoją wiedzę, a on jej swoją.
- Lea nic mu nie powiedziała, wiem to. Ona sama nie wie po czyjej stronie jest, ale można sprawić, że nieświadomie będzie naszą sojuszniczką.- Uśmiechnął się tajemniczo mężczyzna.

~~~

Andrew nie pojawił się na kolacji, co nie dziwiło Lea'i. Z jednej strony cieszyło ją to, z drugiej zaś nie.
Czuła się... jakoś inaczej. Nie rozumiała tego. Nic nie rozumiała. Czuła się taka bezsilna... Łzy nabiegały jej do oczu, więc szybko dokończyła kolacje i kiedy już miała wychodzić, do jadalni wszedł Will.
- Lea!- Uśmiechnął się szeroko, podchodząc blisko niej. - Tęskniłem za Tobą. - Dodał, cały czas uśmiechając się.
- Ja... Ja właśnie wychodzę, smacznego! -Odparła Lea, próbując wymknąc się szybko.
- Słonko, chyba mnie tu samego nie zostawisz!- Zaśmiał się Will, łapiąc ją delikatnie za nagdarstek.
- Niestety chyba jednak będę musiała. - Rzekła, uśmiechając się lekko.
- A ja, w sumie nie jestem głodny... Więc mogę iść z Tobą?
- Oh... oczywiście.
  Jak można było się domyśleć, Will zaprowadził poraz kolejny Lea'e w dość ciekawe miejsce. Tym miejscem był dach zamku.
Niebo ostatnio było wyjątkowo czyste i tak też było tego dnia. Miliony gwiazd błyszczały nad ich głowami. Było tu tak cicho i wyjatkowo pięknie, zważając na piękne widoki. Dach wystawał ponad korony drzew które otaczały zamek.
- Wiesz już o nadchodzącym balu?- Zapytał cicho Will, siedząc zaraz obok niej.
- Tak, oczywiście. Będziesz na nim, prawda?
- Jeżeli ty będziesz, to ja też. - Odparł, cały czas uśmiechając się.
W całej tej jego sympatii było coś fałszywego...
- Obawiam się tylko, że Andrew znowu postrada zmysły.
- Nie martw się... On chyba zaczyna panować nad Sobą...
- Myślisz? Wydaję mi się, w sumie nie tylko mi, że Andrew chce przejąć władzę nad całym światem. Tak samo jak Upadły. Czasami myślę nawet, że Andrew to Upadły.- Powiedział Will, wzdychajac cicho.
- Nie... To nie możliwe. Poznała bym Upadłego. Andrew to Andrew. Twój brat.
- Błagam Cię uważaj na niego. On zawsze będzie zły...

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 18

Lea westchnęła cicho, chcąc odsunąć się od Andrew, jednak ten złapał ją delikatnie za dłoń.
- Wybaczysz mi?- Zapytał ze skruchą, która nie pasowała do jego osoby.
- Nic mi przecież nie zrobiłeś. - Odparła próbując się uśmiechnąć.
Dziewczyna nie rozumiała już niczego. Kiedyś... kiedyś myślała, że jej życie ma określony cel, a po drodzę nie może jej sie nic już przytrafić... Nic czego by nie rozumiała.
Andrew pierwszy się ruszył. Podszedł do Swojego biurka i wyciągnął jedwabną szmatke w którą zawinął jeden z kamieni.
- Za cztery dni, odbędzie się bal, przywódcy wszystkich plemion które do nas dołączyły przybędą. Ty również jesteś na niego zaproszona.- Powiedział, wręczając Lea'i zawiniątko.- Lepiej, jeśli ten jeden będzie przy Tobie. Wiele rzeczy może się jeszcze wydarzyć. Zdrajcy są na każdym kroku, musisz uważać.- Dodał po chwili. Był jakiś inny... Milszy, spokojniejszy. Lea zdziwiona była tą nagłą zmianą, jednak nie chciała tego komentować. To nie była jej sprawa.
Siedziała już godzinę na sofie, trzymając ciepły od jej dłoni kamień. Słuchała nowych odkryć Andrew, które tak naprawdę prowadziły go w całkiem przeciwnym kierunku niż powinny, a ona milczała nie chcąc zdradzać tajemnic które do dnia ostatecznego powinny zostać w ukryciu. Szkoda jej było mężczyzny, który poświęcił większość Swojego życia na poszukiwanie, czegoś czego i tak nigdy nie odnajdzie.
Uważnie przyglądała mu się, uśmiechając się za każdym razem gdy ten przeczesywał włosy swoimi wyjątkowo chudymi palcami. Robił to wyjątkowo często, co mogło wydawać się być zabawne.
Jego głos był przyjemny Lea chciała go słuchać godzinami.
Andrew i Will zdecydowanie nie wyglądali jak rodzeństwo.
Pomimo tego, iż to Will był obiektem westchnień większości kobiet tutaj, to właśnie Andrew zdawał się być ciekawszy od niego. Jego zmienne zachowania były zagadką dla Lea'i.
Will był przewidywalny, przy tym nudny.
- Powiedz mi kim jesteś.- Wyrwał ją z rozmyślań Andrew.
- Wydaje mi się, że już wyjaśniałam.
- Dlaczego Cassandra tak bardzo Cię nienawidzi?
- Posiadam coś, co ona chciałaby mieć.- Powiedziała cicho, uśmiechając się tajemniczo.
- Zastanawia mnie jedno. Skoro twierdzisz, że Medium nie żyję, to dlaczego wciąż próbujesz odnaleźć Upadłego? Przecież tylko Medium może go pokonać.- Dodała
- Słuszna uwaga. Niczego w życiu nie można być pewnym na sto procent. Wiesz, nadzieji nigdy nie powinno się porzucać. Być może Medium, siedzi właśnie przedemną i wpatruje się we mnie Swoimi zielonymi oczami?- Powiedział, a Lea zmarszczyła brwi z zaciekawieniem. - A może, mieszka gdzieś w lesie otoczona swymi wilkiami.- Dodał zanim Lea zdarzyła zareagować na jego słowa.
Kiedy zdawało się już, że Andrew nie ma nic już do powiedzenia, dziewczyna wstała i poprawiła swoją sukienkę. Kiedy szła w kierunku drzwi stało się coś niespodziewanego.
Jego ciepłe dłonie na jej chudych ramionach. Przerażający błękit jego oczu...
Przez chwilę stali, wpatrując się w Siebie i nic się liczyło, jakby czas się zatrzymał. Ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku, a ciepło bijące od ciała Andrew było przyjemne. Lea nie mogła wykonać żadnego ruchu. Była sparaliżowana.
- Dlaczego?- Zapytała w końcu cicho, wracając do rzeczywistości, tkwiąc w ramionach Andrew.
- Od dawna chciałem to zrobić. - Wyszeptał.
Lea poczuła coś dziwnego... I bała się tego uczucia bardziej, niż jakiego kolwiek uczucia wcześniej.
Westchnęła wyrywając się z jego objęc i bez słowa wyszła z pokoju.

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 17

Wokół było ciemno i czuć było woń pleśni. Jedynie ciche kapanie, gdzieś w okolicy, oraz szuranie Andrew sprawiło, że to miejsce wydawało się mniej przerażające. Lea stała bez ruchy, trzęsąc się z zimna, w myślach wciąż odtwarzając wizję rozszarpanych wilków. Nie chciała tego pamiętać. Chciała zapomnieć wszystko, co do tej pory widziała, jednak to zdawało się być niemożliwe. Dokładnie pamiętała każdy szczegół ze swojego życia. Łzy napływały jej do oczu, zawsze kiedy marzyła o tym by zapomnieć i stać się jedna z niewielu którzy są nieświadomi tej walki, która toczy się już tak długo.
Jej myśli były sprzeczne z tym, czego została nauczona podczas swojego życia. Powinna być po stronie Rebeliantów, a jej celem powinna być walka do ostatniej kropli krwi. Jednak... ona już sama nie wiedziała kto jest dobrym, a kto złym. Widziała zbyt wiele.
Szuranie Andrew ucichło już dawno, jednak dziewczyna uświadomiła to Sobię dopiero teraz.
W chwili w której zaczęła czuć narastający strach, ktoś mocno chwycił ją za nadgarstek, po czym zapalił latarkę która oświetliła pomieszczenie. Różnego rodzaju miecze, strzały były wszędzie. Pomieszczenie było wyjątkowo zagracone. Mężczyzna ciągnął mocno dziewczynę za soba, nie pozwalając jej tym samym na dokładne przyjrzenie się temu miejscu. Przeszli przez kilka ogromnych, podobnych pokoi, aż w końcu wyszli na korytarz, zaraz obok biblioteki. Ostry blask świateł dotarł do nich w momencie w którym Lea zorientowała się, że przez cały czas łzy spływały cicho po jej policzkach. Szybko przetarła je wolną ręką.
- Jesteś cała?- Zapytał Andrew spoglądając na Lea'e. I w tym momencie poczuł ukłucie jakby... wstydu? Zatrzymał się niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Widząc dziewczynę, której policzek uderzony właśnie przez niego przybrał delikatną barwę fioletu, a oczy czerwone były od płaczu, coś w nim drgneło. Czuł się tak po raz pierwszy w swoim życiu. Puścił jej nagdarstek, który od jego mocnego uścisku również robił się siny.
Ruszył w stronę pokoju Lea'i bez słowa, wolniejszym krokiem zważając na wyczerpaną dziewczynę.
Otworzył przed nią drzwi pokoju, a kiedy weszła do środka on zatrzymał się na progu i stał tak chwilę.
- Kiedy tylko się obudzisz, przyjdź do mnie.- Powiedział spokojnym tonem. Lea skinęła jedynie głową.

~~~~

Lea obudziła się dość wcześnie, jednak chciała przemyśleć co może powiedzieć Andrew. Czy to odpowiedni czas na prawdę? A może na wszystko jest jeszcze za wcześnie. Siedziała w ciszy na łóżku obracając w palcach kamyk który znalazła przy pierwszym wilku.
  Po południu, cicho weszła do pokoju Andrew, zostając do przy biurku. Był zaczytany. Ruchem dłoni kazał Lea'i chwilę zaczekać. Jednak ta nie chciała czekac. Podeszła do niego i położyła kamien na stosie pożółkłych papierów.
- Co to?- Zapytał zdziwiony patrząc to na nią, to na kamień.
- Nie widzisz?- Zapytała siadając na sofie. - Mmm... znalazłam go przy pierwszym zabitym wilku.- Dodała prawie natychmiastowo, kładąc dłonie na swoich kolanach.
- Wiesz o co w tym wszystkich chodzi? - Zapytał, nie odrywając wzroku od jej sinego policzka.
-Owszem, wiem. Kiedy zdobędziemy cztery kamienie, to będzie zwiastowało koniec. Moment w którym Medium będzie mogła uśmiercić Upadłego. .- Odparła przełykając głośno ślinę.
- Jeszcze tylko jeden...- Wyszeptał przeczesujac dłonią włosy.
- Jeden? Przecież mamy tylko dwa...- Zdziwiła się Lea, uważnie mu się przyglądając.
- Mam dwa kamienie. Jeden... zgubiła Cassandra kiedy... - Wyjaśniał, a na jego twarzy wykwitł uśmiech. Dziewczyna uniosła brwi do góry czekając na dokończenie.
- Śledziłem ją. To rubin, w takim samym kształcie jak, ten i wczorajszy. Czyżby Cassandra, chciała wprowadzić nas w błąd?- Zastanowił się, a Lea milczała siedząc cały czas prosto.
- Powiedz proszę, co o tym sądzisz?- Zaczął po długiej chwili Andrew.
- A może... każdy z nas okłamuję Siebie nawzajem?
- Nie wyglądasz na kłamcę. Jesteś zbyt prawdziwa w tym wszystkim. - Odparł patrząc prosto w jej oczy. -Nie jesteś taka, jak wszyscy tutaj. Jesteś inna. Ty nie kłamiesz. Ty tylko ukrywasz wiele rzeczy. Rzeczy, o których chciałbym wiedzieć. Jesteś wyjątkowo inteligentna. Tylko taka osoba jak ty, może to doprowadzić do końca.  -Dodał, nietypowym tonem dla niego.
Wstał zaa biurka i powolnym krokiem przeszedł po pokoju, w między czasie pozwalając Lea'i na przemyślenia. Ona... nie rozumiała co się dzieję. Wstała, nie mogła siedzieć. Nie w takiej dziwnej, niezrozumiałej sytuacji. Spojrzała na mężczyznę, który wyglądał jak zwykle przerażająco.
- Czyżbyś szykował kolejny podstęp? - Zapytała stojąc prosto, patrząc na niego. Podszedł do niej, zbyt blisko, jednak Lea nie cofneła się. Nie tym razem...
- Nie... Nie szykuję żadnego podstępu. Nie ma na to czasu.- Odparł cicho, a jego oddech oplutł jej twarz.
- Dlaczego mam Ci ufać?- Zapytała, wyraźnie onieśmielona jego bliskością. Andrew delikatnie pogładziła policzek, w który dzień wcześniej uderzył.
- Przepraszam Cię. Za wszystko.- Wyszeptał, patrząc w jej zielone oczy.

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 16

Andrew wyglądał przez okno, stukajac palcem o drewniany parapet.
- Ktoś, z osady w której żyła Medium, sporządził ciekawe notatki z których wynika, że została ona spalona na stosie. Co najciekawsze z opisu wynika, że... - Nie dokończył, ponieważ do pokoju wbiegł jeden z jego ludzi.
- Panie... u głównego wejścia do zamku leży dziesięć zabitych wilków. Nikogo nie widzieliśmy, one pojawiły się znikąd...- Mówił szybko, pocierajac wierzchem dłoni swoje spocone czoło.
- Sprawdź czy wszyscy ludzie z zamku są bezpieczni. A ty.- Andrew wskazał  Lea'e.- Idziesz ze mną.
Szkarłatna krew spływała po kamiennych schodach kapiąc cicho. Na miejscu była już Rada Starszych, Medium i oczywiście dowódcy kilku rebeli, które znajdowały się poza bramami zamku. Nic nie mówili, tylko przyglądali się rozszarpanym wilką. Wszystko wyglądało przerażająco: wilki nie przypominały wilków. Ciała leżały we krwi, a wnętrzności porozrzucane były w różnych miejscach. Lea nie mogła, nie chciała na to patrzeć. Kiedy odwróciła głowę, w oddali zauważyła kolejnego martwego wilka, który był widoczny dzięki świecą zapalonym przez ludzi będących tutaj. Dziewczyna odeszła od nich niezauważona- ludzie za bardzo zajęci byli rozmową. Ten wilk jako jedyny nie był rozszarpany. Kolejny kamyk leżał obok wilka. Lea chwyciła go mocno. Delikatnie pogładziła wilka i spojrzała w strone zebranych sprawdzić czy wciąż nie zauważyli jej zniknięcia. Napotkała zimny wzrok Andrew. Wyglądał jak... i wtedy Lea doznała olśnienia. Wyprostowała się i przełkneła nerwowo ślinę, na chwilę wstrzymując oddech. Czyli to on...
Czuła to, od czasu kiedy go ujrzała, jednak teraz była tego już całkowicie pewna.
Wszyscy zebrani wrócili do środka, a Andrew ruszył w stronę Lea szybkim, pewnym krokiem.
Nie patrzył na nią, a na wilka leżącego u jej stóp.
- Musieli zabić całe stado. Wiesz co to znaczy?
- Owszem. Pragną zabić Medium i całe jej "stado"... Chcą... sprawić aby Upadły stał się nieśmiertelny. - Powiedziała Lea,  co kilka słów się zacinając. Mężczyzna wyciągnął rękę w stronę Lea'i.
Spojrzała na niego pytającym wzrokiem, nie za bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.
- Co masz w dłoni?- Zapytał Andrew podbródkiem wskazując na jej zaciśniętą dłoń. Delikatnie oddała mu kamyczek. Andrew uważnie mu się przyjrzał, w świetle pochodni którą trzymał.
- Szafir. - Wyszeptał uśmiechając się sam do Siebie. Wiatr głośno zawał i zgasił jedyne źródło światła.
- Co jest kurwa?- Zdenerwował się Andrew. Wokół zrobiło się wyjątkowo ciemno. Odrzucił pochodnie na bok i mocno złapał Lea'e za nadgarstek, ruszajac na oślep przed Siebie.
Gdzieś w oddali rozległo się wycie wilka.
- Wraz z pojawieniem się Medium, przybywają jej wierni towarzysze... - Powiedziała Lea wyjątkowo cicho, a wycie wiatru mogło zagłuszyć jej słowa, jednak pomimo tego Andrew i tak ją usłyszał.
- Medium nie żyję, a wilki pozostały w lesie w którym zginęła. - Odparł, odnajdując w końcu boczne drzwi do zamku.