niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 10

Lea westchnęła z rezygnacją patrząc na Andrew.
- Przecież.... przecież nikt mnie nie ścigał. - Powiedziała, cały czas ciężko oddychając.   
- Nie dość, że głupia, to jeszcze ślepa. - Zakpił z niej.
- Odemnie nie da się uciec. - Wyszeptał klękajac przy niej. Dziewczyna chciała go uderzyć. Jednak Andrew w ostatniej chwili złapał jej nadgarstek i zaśmiał się.
- Jeszcze wiele musisz się nauczyć, kochanie. - Powiedział, sakrastycznie podkreślając ostatnie słowo. Związał jej ręce grubą liną i mocno pociągnął ją z powrotem do zamku.
Zaraz u wejścia do zamku spotkali kobiete, jedną ze Starszych która nazywała się Maggie.
- Andrew, musimy porozmawiać. Natychmiast.
Mężczyzna nie miał czasu, aby odprowadzić Lea do pokoju więc przywiązał do do klamki drzwi sali, do której wszedł razem z Maggie.
Lea oczywiście podsluchiwała, mimo tego iż słyszała niewiele.
- Ona to nie Monica. Musisz się z tym pogodzić. Minęło już... - Więcej nie usłyszała, bo kobieta ściszyła głos. Potem słychać było tylko zdenerwowany głos Andrew, jednak ciężko było go zrozumieć. Po około 30 minutowej rozmowie wyszli z sali. Oczy Andrew były zaczerwienione. Lea zastanawiała czy,  on płakał. On i łzy jakoś nie pasowały do Siebie. Kiedy byli w pokoju, Andrew rozwiazał Lea'i nadgarstki.
- Pomóż Ci rozwiązać gorset?- Zapytał, jednak nie czekał na odpowiedz, odwracając ją tyłem do siebie i rozwiązując supeł który zrobił. Lea trzymała gorset, aby nie zsunął się z niej.
Kiedy tylko uporał się z tym, wyszedł bez słowa z pokoju, zamykając go na klucz.
Lea wyciągnęła z szafy jedną z koszul nocnych i poszła do łazienki wziąć prysznic. Stała oblewana przez ciepłą wodę godzinę.
Jej rana na nadgarstku szczypała przez kontak z wodą, jednak nie przejmowała się tym.
Kiedy ubrała koszulę nocną, wyszła na balkon. Gwiazdy tej nocy migotały spokojnie. Chciała znaleźć się wśród nich i być wolną i niezależną. Zadrżała kiedy chłodny wiatr delikatnie musnał jej skórę.
Po chwili poczuła, jak ktoś okrywa ją ciepłym kocem. Odwróciła się przestraszona. Nie słyszała przecież żadnych kroków.
- Nie powinnaś stać w samej piżamię na takim zimnie.- Wyszeptał Will stając zaraz obok niej.
- Ten chłód sprawia, że czuję się jak człowiek. - Odparła  patrząc w niebo.
- Oh, a myślałem, że po prostu oczekiwałaś księcia, który przybędzie na ratunek z kocem. -Powiedział z udawanym zawodem Will. Lea pierwszy raz od dawna cicho się zaśmiała.
- Dziękuję Ci książę, że raczyłeś podzielić się ze mną swym zacnym kocem. - Odparła kłaniając się przed nim jak na dame przystało. Will usmiechnął się szeroko.
- A juz zaczynałem myśleć, że jesteś ponurakiem, który nic nie mówi.- Lea nie odpowiedziała, uśmiechając się jedynie. I wtedy przypomniała Sobie rozmowę Andrew z Maggie.
- Kim jest Monica?- Zapytała, a uśmiech znikł z twarzy Willa.
- Skąd o niej wiesz?
- Podsłyszałam rozmowie Andrew z...- Ale nie dokończyła, bo Will przyłożył palec do jej ust.
- Wejdzmy do środka, a wszystko Ci opowiem. - Zaproponował.
- Monica, była narzeczoną Andrew- Zaczął mówić Will, kiedy byli już w pokoju Lea'i.- Zaręczyli się kiedy mieli po 19 lat. Kilka miesięcy przed ślubem ktoś ją zabił, a żeby było śmieszniej Monica była w ciąży.  Oczywiście, podejrzenia padały na wielu ludzi, jednak głównie cała wina poszła na Upadłego. Ponoć Monica go poznała. Andrew wtedy zwariował. Całkowicie pogrążył się w poszukiwaniu Upadłego. Stał się zimny i okrutny. Do tego wszystkiego doszłaś jeszcze ty.
Jedyna osoba, która może pozwolić mu dokonać jego planów...- Przerwał na chwilę.
- Uważam, że ona sama się zabiła. Nie kochała Andrew, jednak jej rodzina nalegała na ich ślub.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz