czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 9

- Oh to nic takiego. - Odpowiedziała Cassandra, uśmiechając się. - Nie umrę. - Dodała, kiedy Andrew spojrzał na nią podejrzliwie.
- Poza tym... chciałam z Tobą porozmawiać. A tutaj, nie jest na to odpowiednie miejsce.
- Dobrze. Chodźmy do mojego pokoju. - Zaproponował Andrew, ruszając w stronę drzwi.
Już po chwili byli w pokoju, czarnym, urządzonym w stylu gotyckim. Usiedli na bordowo-czarnej sofie. Cassandra rozgladala się po pokoju.
- Nie podoba mi się tu. - Oznajmiła po chwili.
- Ważne, że mnie się podoba. -Oparł Andrew. - O czym chciałaś porozmawiać? Bo podejrzewam, że nie o wystroju mojego pokoju.
- Nie podoba mi się to, że Lea tu jest. Wciąż uważam, że zamordowanie jej jest najlepszym pomysłem. Sama to zrobię, jeśli się nie zgodzisz.
- Cassandro.- Zaczął mówić Andrew, wstając z sofy. - Mialaś taką szanse, kiedy ona była Twoją niewolnicą. Teraz, należy do mnie i to ja będę decydował, co się z nią stanie. Nie chcesz chyba, sprzeciwić się bogą, którzy zgodzili się, na to, aby Lea była... moją kobietą. - Zapytał Andrew, podkreślając ostatnie dwa słowa.
- Jestem Medium, jestem równa bogą, jestem jedną z nich. - Odpowiedziała pewna Siebie, lekko zbulwersowana Cassandra.
- Nie uważasz, że masz za wysokie mniemanie o sobie, o wielka Pani?- Znów zapytał Andrew z kpiną. - Cassandra prychneła, ze złością.
- Lepiej pilnuj "swojej" Lea'i. - Powiedziała wychodząc z pokoju, trzaskając drzwiami.
Andrew usiadł za swoim, ogromnym biurkiem, zatracając się w podaniach na temat Upadłego, jak i samej Medium.
Zanim się zorientował, zaczęło się ściemniać. Wstał pośpiesznie, po czym ubrał najlepszy frak jaki miał, przeczesał włosy i poszedł po Lea'e.
Kiedy wszedł do pokoju, dziewczyna, siedziała w kącie pokoju, czytając jakaś książkę.
- Ubierz błękitna suknie, która jest w Twojej szafie. - Rozkazał przyglądając się jej. Widać było, że dziewczyna płakała dziś dość sporo. Lea wyciągnęła suknie. Również była prosta(jak każda inna) jednak ta była z gorsetem wszytym w nią, oraz delikatnym tiulem ciągnący się aż do kostek.
- Nie mogę ubrac czegoś innego? - Zapytała z niechęcią na nią patrząc.
- Nie. Pomogę zawiązać Ci gorset. A teraz się pośpiesz. - Powiedział stając z rękami z tyłu.
Lea szybko poszła do łazienki, sama starają się zawiązać gorset. Jednak nie udało jej się to, wiec zawstydzona wyszła do Andrew. Perspektywa tego, że on będzie oglądał jej nagie plecy nie była dla niej czymś fajnym. Stanęła przed nim, odgarniając włosy. Wciągnęła powietrze i czekała. Czuła palący wzrok Andrew na sobie. Doskonale zdawała Sobie sprawę z tego, że dokładnie studiuję jej plecy. Delikatnie przejechał palcem po jednej z grubszych blizn.
- Kto Ci to zrobił? - Zapytał po chwili.
- To chyba nie twój interes. - Odpowiedziała Lea. Była zawstydzona, nie lubiła kiedy ktoś ją "oglądał", nawet kiedy były to tylko plecy, a on zadawal jej jeszcze pytania.
- Czy to Upadły? - Ciągnął. Lea tylko westchnęła. Andrew w końcu mocno związał gorset, a dziewczyna puściła swoje długie włosy. Andrew nie pytał już o nic, tylko mocno pociągnął ją za nagdarstek za sobą. Szli szybko, jak na Andrew przystało, abypo chwili znaleźć się w jadalni. Byli tylko oni i służba. Lea chciała usiąść jak najdalej od mężczyzny, jednak on kazał jej usiąść naprzeciwko siebie.
Na stole było tak sporo jedzenia, że nie wiedziała co zjeść najpierw. Uświadomiła Sobie, że nic nie jadła cały dzień.
- Mam pytanie odnośnie Twoich włosów. Czy to ich naturalny kolor? - Zapytał nagle, kiedy tylko służba opuściła pomieszczenie. Lea nie odpowiedziała, popijając wino.
- Dlaczego włosy Cassandry są ciemne? Z tego co wyczytałem powinny być jasne, takie jak twoje. - Dodał. Lea głośno przełkneła ślinę i spojrzała na niego.
- Włosy Cassandry są brązowe, ze względu na jeden z żywiołów- ziemię. - Odpowiedziała cicho.
- A Upadły? Jak on wygląda?
- On... - Zaczęła niepewnie Lea uśmiechając się lekko. - Nie jest taki zły, jak wam się wydaje. - Odpowiedziała w końcu.
- Zabił tysiące ludzi, a ty uważasz, że on nie jest zły?- Zapytał podniesionym głosem. - Poza tym zadałem inne pytanie.
- Ty również zabiłeś wielu ludzi, jesteś oschły i despotyczny. A co najważniejsze jesteś ignorantem, a jednak nikt nie tworzy armii aby Cię zabić. - Podsumowała odważnie Lea, patrząc prosto w oczy Andrew.
On milczał... wyjątkowo długo. Wypił cały kieliszek wina.
- A ty jesteś w moich oczach zwykłą dziwką. Oddałaś się Upadłemu. Jak nisko trzeba upaść... - Powiedział z dziwnym spokojem.
- Lepiej jemu, niż Tobie. - Natychmiastowo odpowiedziała, cały czas patrząc na niego. - Poza tym, nigdy nie potwierdziłam słów Cassandry, na temat tego iż byłam, jego... kochanką?- Lea wstała i ruszyła w stronę drzwi. Andrew śledział uważnie jej kroki. I kiedy wstał, aby za nią ruszyć, ta wybiegła z jadalni, biegnąc w stronę głównych drzwi wejściowych które zawsze były otwarte. Gorset utrudniał jej bieg, jednak biegła wyjątkowo szybko. Była to jej jedyna szansa by uciec. Musiała ją wykorzystać. Niespodziewanie wpadła na Will'a. Oboje upadli na podłogę, jednak Lea przerażona szybko wstała.
- Gdzie tak pędzisz? - Krzyknął za nią Will, jednak ona i tak nie odpowiedziała. Nie słyszała żadnych kroków za sobą. Wypadła z zamku odwracając się, aby upewnić się, że nikt jej nie ściga, biegła w stronę bramy. Kiedy tylko się wydostanie stąd, bedzie wolna. Wokół był gęsty las, to ulatwiało jej ucieczkę. Droga do bramy wydawała się jej taka długa. Szybko traciła siły, a z powodu ciasnego gorsetu ciężko jej się oddychało. Cały dzień obmyślała plan ucieczki. Nie był on idealny, ale lepszy taki niż żaden.
Odwróciła się, ale nie zobaczyła za sobą nikogo, żadnej żywej duszy. Udało jej się pokonać bramę. Okazało się, że nie było to nic trudnego. Wbiegła w głąb lasu z dala od ścieżek. Upadła pod ogromną wierzbą, dusząc się. Próbowała rozwiązać gorstek jednak bez skutecznie. Kręciło jej się w głowie. Łzy naszły jej do oczu.
- Udało Ci się uciec, jestem z Ciebie dumny. - Usłyszała głos kogoś, kto stał nad nią. Od razu go poznała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz