Poranek, okazał się dla Lea'i czymś okropnym. Głowa bolała ją niemiłosiernie- co prawdopodobnie spowodowane było tym, że długo spała. To co teraz dla dziewczyny było porankiem, tak naprawdę było popołudniem. Nikt jednak jej nie budził, Andrew dał jej wolną rękę. Mogła robić wszystko, co chciała. No, prawie wszystko.
Lea nie chętnie wysunęła się spod ciepłej kołdry, kładąc stopy na chłodnej drewnianej podłodze. Zmrużyła oczy, kiedy ostre promienie słoneczne zalały jej twarz.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jej platynowe, falujace się włosy opadły na jej smukłe ramiona.
Jej skóra była wręcz biała. Idealnie zielone oczy i czerwone usta nie pasowały do tego. Mimo tego, iż dziewczyna była wyjątkowo chuda, miała piękne kobiece kształty.
Po szybkim prysznicu, ubrała na siebie czarna koronkową bieliznę, oraz granatową suknie, która odsłaniała jej ramiona i dekolt.
Kiedy miała wyjść z pokoju pod drzwiami zauważyła list. Sięgnęła po niego i otworzyła go bez problemu. List był napisany na grubym, starym papierze, pięknym charakterem pisma.
Droga Lea'o
Nie zwykłem pisać listów, jednak ten jedyny raz zrobię wyjątek.
Spełnię Twoją prośbę. Jednak nie możesz opuszczać bram zamku. To chyba dla Ciebie nie jest problemem?
Co do książek które chciałaś. Na pierwszym piętrze, na końcu korytarza znajdują się ogromne dębowe drzwi. Za nimi odnajdziesz to, czego Sobie zażyczyłaś. Suknie, prawdopodobnie już wiszą w Twojej szafie.
Jest jedno ale... Musisz mi to wynagrodzić. Mam wiele pytań, na które wiem, że znasz odpowiedź.
Bądź w moim pokoju o 20. Będę czekał.
Miłego korzystania z "wolności".
Andrew.
Oczywiście, Lea spędziła cały dzień w ogromnej bibliotece, czytając książkę, która jako pierwsza wpadła w jej ręce. Zanim wróciła do żywych, była już 21. W pośpiechu pobiegła do pokoju Andrew. Zdyszana cicho weszła do pokoju. Mężczyzna stał przy oknie, tyłem do drzwi.
- Przepr...- Chciała powiedzieć Lea, jednak Andrew jej przerwał.
- Nienawidzę nie punktualnych ludzi.- Wycharczał, powstrzymują swój gniew. - Usiądź lepiej na sofie i nie odzywaj się nie pytana. - Rozkazał, a Lea wykonała to.
- Jestem blisko odnalezienia Upadłego. Jednak... brakuje mi jednego elementu. Kim ty jesteś w tej całej historii, Lea'o?- Dziewczyna wstrzymała oddech. Czyżby wiedział?
- Jestem nie pasującym elementem... - Odpowiedziała za szybko. Każdy głupi domyśliłby się, że to kłamstwo.
- Co wydarzyło się wtedy w obozie? Czy ty ożywiłaś tego wilka?
- Nie...
- Skąd wzięły się blizny na twoich plecach?
- Twoje pytania nie dotyczą w żaden sposób Upadłego.
- Nie odpowiedziałaś na żadne moje pytanie. Kim ty jesteś do cholery?! - Wykrzyczał Andrew w końcu, patrząc prosto w oczy Lea'i.
- Nie musisz na mnie krzyczeć, nie jestem Monicą. Nie dziwię się jej, że nie chciała z tobą żyć. - Powiedziała Lea, wstając z sofy. Andrew podszedł do niej i uderzył ją w twarz.
Dziewczyna upadła z powrotem na sofę, patrząc na niego przerażona, przykładając drżącą dłoń do policzka. Jedna łza spłyneło po drugim policzku. Andrew przeczesał włosy.
- Nie będę się z Tobą bawił. Tak będą kończyły się Twoje wypowiedzi nie dotyczące tego, o co pytam. Nie interesuję mnie to, że jesteś kobietą. - Powiedział podniesionym głosem.
- Ona nie kochała mnie, ponieważ mój cholerny braciszek zamieszał jej w głowie. I Tobie chyba też.- Dodał poprawiając swoją koszule, z powortem podchodząc do okna.
- Na nic więcej Cię nie stać?- Zapytała drżącącym głosem. Zaśmiała się, aby zabrzmiało to bardziej pewnie. Andrew milczał próbując opanować emocję.
- Tak myślałam. Ucieczka w milczenie. Idziesz w moje ślady. - Powiedziała siadając prosto na sofie, poprawiając sukienkę. Jej policzek zalany był czerwienią i wciąż bolał, jednak ona nie rozbiła Sobie z tego nic.
- Dlaczego Cassandra podaję się za Medium?- Zapytał w końcu po długiej chwili milczenia, poświęconego na uspokojenie się.
- Skąd nagle ta pewność iż jest oszutką? Wcześniej miałeś tylko podejrzenia.
- Po prostu wiem. Myślę, że prawdziwa Medium nie żyję. Odnalazłem pewne podanie.
- Jakie podanie?- Zaciekawiła się Lea, a w jej oczach pojawił się dziwny błysk.
Cześć! Lekkie opóźnienie, ale jestem z czytaniem na bieżąco, tylko nie miałam siły wcześniej na napisanie komentarza. No opowiadania mi się podoba nawet bardo. Biedny Andrew tyle wycierpiał szkoda, że wpadł w obsesję i przez to uderzył Lea'ie. Z kolei jego brata nie lubię, strasznie miesza w jego zyciu. Wzmianka o tym, że to on namieszał w głowie zmarłej ukochanej podsunęła mi parę przypuszczeń... Się przekonam czy są słuszne :). No więc teraz Lea. Wydaje mi się, że zaczęła się przekonywać do Andrew'a, no dobra zaczęła troszkę go rozumieć, może z czasem... Nevermaind to w końcu ja. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Dużo weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)